Recenzja gry

Assassin's Creed: Unity (2014)
Alexandre Amancio
Marc Albinet
Dan Jeannotte
Catherine Bérubé

Turystyka wirtualna

Na pierwszy rzut oka wygląda, że "Assassin's Creed: Unity" to krok wstecz dla serii. Nie budujemy w niej posiadłości. Nie pływamy po morzach. Nie zdobywamy fortów i nie szukamy skarbów. Nie
Na pierwszy rzut oka wygląda, że "Assassin's Creed: Unity" to krok wstecz dla serii. Nie budujemy w niej posiadłości. Nie pływamy po morzach. Nie zdobywamy fortów i nie szukamy skarbów. Nie znajdziemy tu też dwóch splatających się linii fabularnych. Jest za to jedno miasto. Paryż.



Fabularnie "Assassin's Creed: Unity" jest krótką przebieżką przez najważniejsze wydarzenia szalejącej w latach 1789-1799 rewolucji francuskiej. Ale nie ma się co bać – to nie nudna lekcja historii. Wydarzenia w "Unity" są skrojone idealnie na potrzeby gry akcji. Wielka rewolucja jest raczej tłem dla osobistej krucjaty głównego bohatera gry, Arno Doriana, ponadto mówi się o niej nie więcej niż trzeba. Konflikt Asasynów i Templariuszy pojawia się tylko w kilku przerywnikach pomiędzy misjami.

Arno to pechowiec. Jako dziecko jest świadkiem morderstwa swego ojca. Zostaje adoptowany przez Franciszka de la Serre, Wielkiego Mistrza Zakonu Templariuszy. Gdy Arno jest już dorosłym mężczyzną, de la Serre zostaje zamordowany. Podejrzenie pada na naszego bohatera, w wyniku czego Arno zostaje aresztowany i ląduje w Bastylii w przededniu wybuchu rewolucji. Tam też spotyka niejakiego Belleca i rozpoczyna swe życie jako Asasyn.

Nie tylko na polu fabularnym widać tęsknotę za wczesnymi odsłonami "Assassin's Creed". Zapomnijcie o ogromnych zalesionych terenach, po których można śmigać jak wiewiórka, czy karaibskich wodach, które przemierzaliśmy slupem w "Black Flag". W grze dostępna jest wyłącznie sceneria Paryża. Jedna lokalizacja może się wydawać cofnięciem gry w rozwoju, ale jakimś cudem Ubisoft zdołał upchać w niej tyle aktywności, że od liczby ikonek na mapie miasta może rozboleć głowa.



Podstawową zaletą osadzenia akcji w Paryżu jest tzw. wirtualna turystyka. Miasto stworzono z niezwykłą dbałością o szczegóły. Dzięki nowemu silnikowi gry na ulicach wreszcie krążą tłumy ludzi. Do wielu budynków możemy wejść w poszukiwaniu znajdziek – skrzyń z pieniędzmi, egzemplarzy gazet czy artefaktów. Ale sama ilość wizualnych szczegółów to tylko baza. Paryż wykreowany w "Unity" oddaje też ducha czasów. Raz po raz napotykamy tłumy skandujące antyburbońskie hasła ale podśpiewujące rewolucyjne pieśni. Tu ktoś wyrwał nieszczęsnej kobiecinie pugilares, tam dwóch separatystów przyparło do muru jakiegoś biedaka... Coś pięknego. Do tego dochodzą autentyczne zabytki – na długo przed premierą gry słynna stała się odwzorowana co do kamienia katedra Notre-Dame. Do tego, możemy pomieszkać w pałacu Burbonów, przebiec przez dachy Pałacu Luksemburskiego albo zanurzyć się w ówczesne slumsy – Dziedziniec Cudów. A na wielbicieli "Brzucha Paryża" Zoli czeka genialnie odwzorowany słynny targ (i dzielnica) Les Halles.



Amatorów historii ucieszy nie tylko wierna topografia Paryża. Kiedy Arno prowadzony jest przez korytarze Bastylii, nieopodal pewien golas wrzeszczy "Mordują nas!". To Markiz de Sade, którego spotykamy zresztą też później, już podczas rewolucji. To jedna z najlepiej napisanych postaci w grze – jego linie dialogowe to majstersztyk. Poza de Sade’em epizodycznie pojawia się choćby Napoleon Bonaparte. Po drugiej stronie barykady znajdziemy tak znane postaci jak Robespierre'a, ale też te mniej oczywiste, np. Louis-Michela le Peletiera. Jeśli ktoś nie jest zbyt mocny z historii, pomocą służy mocno rozbudowana encyklopedia zawarta w grze.



Paryż nie służy jednak bohaterowi tylko do zwiedzania. Arno ma wszak do wykonania w nim misję. Dwanaście sekwencji wątku głównego to ponad dwadzieścia godzin gry. Misje są rozbudowane i dość długie. Wiele razy pojawia się też kilka celów opcjonalnych. Nie jest to "Hitman", ale czasem możemy odwrócić uwagę wrogów fajerwerkami albo udawać więźnia, by zakraść się w pobliże gilotyny. Jedyny problem z misjami głównymi to nierównomiernie rozłożony poziom trudności. Niektóre zadania są bardzo trudne, jak choćby zabójstwo pewnej kobiety, ale bywają też banalne, czego najlepszym przykładem jest... ostatnia misja. Choć słyszymy, że nasz wróg ukrył się w niezwykle dobrze strzeżonej twierdzy, jej infiltracja – w porównaniu z poprzednimi misjami – to zlecenie dla przedszkolaka.




Poza sekwencjami fabularnymi mapa Paryża upstrzona jest różnorakimi ikonkami pomniejszych aktywności. Czego tu nie ma! Dziesiątki skrzyń do odnalezienia (niektóre otworzymy tylko za pomocą wytrychów), kotyliony zawieszone w przedziwnych miejscach, poukrywane sprytnie artefakty, wreszcie – misje poboczne. Gdy wykupimy Cafe Theatre, na mapie uaktywniają się filie kawiarni, które możemy odrestaurować, oraz misje związane z rozwojem naszego biznesu. To cała odrębna linia fabularna. Oprócz tego znajdziemy także wiele tzw. historii paryskich, czyli osobnych opowieści w postaci zadań do wykonania. W kolejce czekają też nowości – zagadki Nostradamusa i Vidocqa.



Pierwsze polegają na historyczno-logicznej zabawie w szukanie konkretnych miejsc w Paryżu. Zaczynamy z wierszowaną zagadką i na jej podstawie (z pomocą encyklopedii...) musimy odnaleźć konkretną miejscówkę, w której ukryty jest jeden z sekretów legendarnego okultysty. Zupełnie inny typ łamigłówek zleca Franciszek Vidocq, którego spotykamy w paryskim więzieniu. Vidocq, późniejszy twórca Sûreté (francuskiej służby śledczej), poleca nam zainteresowanie się tajemniczym morderstwem w klasztorze. Ta część gry przypomina epizody serialu kryminalnego. Naszym zadaniem jest udanie się na miejsce zbrodni, szukanie śladów, rozmawianie ze świadkami i oskarżenie na podstawie zebranych dowodów jednej z podejrzanych osób. Szkoda tylko, że rozwiązanie sprawy zajmuje tylko kilka linijek tekstu. Tak genialny pomysł aż prosi się o lepszą ekspozycję.



Na koniec zostają misje kooperacyjne. Te sprawiają niewielki zawód. Nie różnią się zbytnio od innych, poza tym że możemy je przechodzić wraz ze znajomymi. Ważne jest, by w tych etapach unikać wykrycia. Od tego zależne są nagrody. Misje kooperacyjne możemy także przechodzić samotnie, jednak lepiej zostawić to na końcowe partie gry. Gra w pojedynkę jest znacznie trudniejsza. Niestety, nawet w dniu premiery "Unity" ma potężne problemy z łączeniem się w grupy po sieci.

Nasz arsenał nie uległ dramatycznym zmianom. Możemy korzystać z broni jednoręcznych, drzewcowych i ciężkich. Do tego na podorędziu mamy tradycyjne ostrza oraz tzw. widmowe ostrze, czyli znaną z poprzednich odsłon miniaturową kuszę. Zmianie za to uległ system poruszania się, wspinania po ścianach i biegania po dachach. Dawniej bohatera napędzał jeden przycisk. W "Unity" musimy cisnąć R2 i okazjonalnie X lub kółko, w zależności od tego, czy chcemy wspinać się czy zbiegać w dół.



W "Unity" Arno zaczyna jako asasyński nowicjusz i dopiero z czasem nabywa kolejne mordercze zdolności. Rozwój bohatera spięty jest z fabułą. Dopóki nie ukończymy konkretnych sekwencji, nie uzyskamy dostępu do bardziej zaawansowanych zdolności naszego protagonisty. Umiejętności to w większości klasyka – podwójne egzekucje, powalenia w walce czy oszałamiające przeciwnika ataki. Warto skupić się na rozwijaniu zdolności Arno. "Assassin's Creed: Unity" jest znacznie trudniejsze niż poprzednie odsłony. Przeciwnicy atakują w grupach i kiepsko wyposażonego gracza wykańczają dwoma czy trzema ciosami. Nawet doświadczony wojownik szybko polegnie od celnego strzału z muszkietu.



Na szczęście możemy temu zaradzić. Umiejętności to jedno, drugie zaś to ekwipunek. Podczas gry zbieramy różne elementy ubioru (kaptury, pancerze czy pasy). Każdy ma swój zestaw statystyk. Pozwala to niejako dopasować ekwipunek do stylu gry. Jeśli wolimy bezpośrednie konfrontacje, zakładamy ciężki, ale wytrzymały pancerz, który zwiększy naszą odporność i liczbę punktów życia. Jeśli natomiast wolimy przemykać w cieniu, wtedy lepiej wybrać inne ciuchy. Wszystkie elementy wyposażenia możemy też ulepszać albo hakować i tym sposobem dochodzimy do najbardziej poronionego pomysłu w "Assassin's Creed: Unity".



Ktoś w Ubisofcie wpadł na kuriozalny pomysł umieszczenia w grze czterech różnych walut. Jedna z nich to pieniądze – za nie kupujemy filie Cafe Theatre i broń. Druga to punkty umiejętności, które służą do rozwijania zdolności Arno. Trzecią są punkty Credo, które zdobywamy, gdy zabijamy z powietrza, skaczemy na wyciągi albo znikamy przed wrogami. Dzięki punktom Credo ulepszamy broń i pancerze. Czwarta to punkty hakowania; zdobywamy je podczas eksploracji szczelin bądź przechodzenia misji kooperacyjnych. Dwie ostatnie waluty to sprytnie ukryte mikrotransakcje. Jeśli ktoś jest niecierpliwy, może szybko wykupić najlepszą broń albo ubrania dla głównego bohatera. Mikrotransakcje nie są nowością w "Assassin's Creed", ale rozdzielenie walut jako żywo przypomina gry typu "Farmville" na sterydach. Ciężko się czasem podczas gry zorientować, gdzie nabędziemy konkretne punkty bez konieczności sięgania po kartę płatniczą.



Niestety, o ile historia w "Unity", szczegółowość wirtualnego Paryża i masa historycznych smaczków zasługują na najwyższe pochwały, o tyle warstwa techniczna budzi zastrzeżenia. Gra wygląda bardzo ładnie, ale ma spore problemy z wydajnością. Czy to kwestia silnika czy marnej optymalizacji – to nie istotne. Ważne, że zdarzają się spore spadki liczby klatek na sekundę, przerywane animacje ruchu i problemy z kolizją obiektu. Polecam próbę przeszukania leżącego wroga, gdy Arno schowa broń. Nasz bohater dostaje ataku Parkinsona. Zdarza się też, że w powietrzu wiszą różne małe obiekty, np. miski czy transparenty. Nie jest najlepiej, a to dziwne, bo Ubisoft pracował nad "Unity" przez prawie cztery lata.

Z nową odsłoną "Assassin's Creed" Ubisoft nie wyznaczyło nowego trendu w serii. Studio postanowiło wrócić do korzeni i zrobiło to w świetnym stylu. Szkoda tylko, że choć "Unity" jest dobrze napisana, sprawia wiele problemów technicznych. Oby następnym razem było lepiej.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones